piątek, 24 maja 2013

Biophysics? No, thanks!

Fizyki nie lubiłam. NIGDY. Dlatego wiadomość, że na studiach będę się z nią ponownie zabawiać nie napawała entuzjazmem. Ale studiować trzeba, więc CHALLENGE ACCEPTED i do boju. Na ćwiczenia trzeba było się przygotowywać ze swojego ćwiczenia, ponieważ część prowadzących lubiła nas popytać, ewentualnie wyrzucić za nasze wiedzowe braki. Pracowaliśmy w parach, każda para na pierwszych zajęciach dostała przydział ćwiczeń, które będzie musiała zrobić. A ćwiczenia były różne: od USG, EKG, po badanie rezonansu magnetycznego, pomiary napięcia w komórkach, natężenia dźwięku itp. Robiliśmy pomiary, zapisywaliśmy wyniki, coś tam liczyliśmy, rysowaliśmy. Na ogół nie wiedzieliśmy co robimy, często ratowały nas wypełnione kontrolki zdobyte od starszych roczników. Na szczęście egzamin okazał się być jak najbardziej do zdania, asystenci pod koniec semestru okazali się posiadać także i ludzkie oblicze, a kierownik katedry był bardzo miły. W ostatecznym starciu obeszło się bez ofiar (czyt. warunków). Nie mniej jednak jestem przeszczęśliwa, że nie muszę już zgłębiać tajników fizyki :) .

Brak komentarzy: