wtorek, 28 maja 2013

Home, sweet home

Korzystając z przedłużonego weekendu jadę do domu. Nie mogę się doczekać, bo nie byłam tam od Wielkanocy. Na studiach teraz wyjątkowo dużo pracy- okres zaliczeń w pełni. Co dzień musimy coś zdawać, zaliczać... Jednym słowem ZAPIEPRZ. A ja zupełnie nie mam do tego głowy. Dlatego też tak bardzo cieszę się na ten weekend. Chociaż to tylko 4 dni...zamierzam spać do południa, jeździć na rowerze, rolkach i spotykać się ze znajomymi. Wiem, że powinnam zacząć przygotowania do sesji, ale..... tak bardzo się nie chce. Mam skłonność do odwlekania w czasie. 2 tygodnie? Przez ten czas zdążę nauczyć się japońskiego, egzamin z chemii to przy tym nic! Potem zostaje tydzień, 2 dni, a ja wtedy cała w nerwach przewracam wszystkie notatki z obłędem w oczach pytając: Co jest ważne, co nie? Co powtarzać, co omijać? :D I jest tak za każdym razem, chociaż chciałabym, by było inaczej. No cóż... Spróbuję :) Zacznę wcześniej. Mój cel? Zdać wszystko w 1 terminie i korzystać z wakacji na maxa. Odpoczynek przyda się przed 2-rocznym horrorem.

sobota, 25 maja 2013

Botanika

Botanika jest najważniejszym przedmiotem w 2 semestrze. I ulubionym. Ćwiczenia, chociaż długie, upływają przyjemnie na oglądaniu roślinek i rysowaniu ich. Na początku trochę się męczyliśmy z odwzorowaniem tego co widzimy pod mikroskopem. Rzadko kiedy zdarzało się, aby to, jak "ja to widzę" zgadzało się z tym, co widzieć chciał prowadzący.Za pełne artyzmu wariacje na temat przetchlinek pochwał nie było ;) Szybko jednak i największe antytalenty załapały jak rysować, żeby otrzymać magiczny wpis ZAL :) Czasem też mamy zajęcia w ogrodzie botanicznym, gdzie widzimy rzadkie gatunki. Uczymy się o właściwościach roślin, które surowce są wykorzystywane w lecznictwie. Te zajęcia są naprawdę bardzo przyjemne. Nie wiem, czy to kwestia miłych prowadzących, nowych mikroskopów, czy po prostu zielony uspokaja, ale chodzę na nie z ochotą ;)

Martwy język, martwy student

Na łacinie umieraliśmy... z nudów. Uczyliśmy się nazw roślinek, związków chemicznych, pisania i tłumaczenia recept. To można by uznać za przydatne i nawet nie tak bardzo uciążliwe, ale gramatyka- brrrrrr istny horror.Stracie 3 deklinacja vs. Ja zawsze kończyło się moją przegraną. Te wszystkie odmiany, przypadki, końcówki... Z łaciny były rekordowe ilości popraw kół, cały 2 semestr poprawialiśmy kolokwia z pierwszego. Kilka podejść to standard. Za to jeśli czasem pojawiały się u mnie trudności z zasypianiem wystarczył jedno spojrzenie na moją książeczkę i przypomnienie sobie jej zawartości a już bujałam w objęciach Morfeusza :) Choć tyle z niej pożytku miałam. W nadchodzącym tygodniu czeka mnie ostatnie spotkanie z językiem łacińskim. Tzn. spotkanie w formie ćwiczeń, bo wiem, że od łaciny farmaceuta nie ucieknie nigdy. Ale na szczęście gramatyka już nie będzie nam dokuczać.

piątek, 24 maja 2013

Biophysics? No, thanks!

Fizyki nie lubiłam. NIGDY. Dlatego wiadomość, że na studiach będę się z nią ponownie zabawiać nie napawała entuzjazmem. Ale studiować trzeba, więc CHALLENGE ACCEPTED i do boju. Na ćwiczenia trzeba było się przygotowywać ze swojego ćwiczenia, ponieważ część prowadzących lubiła nas popytać, ewentualnie wyrzucić za nasze wiedzowe braki. Pracowaliśmy w parach, każda para na pierwszych zajęciach dostała przydział ćwiczeń, które będzie musiała zrobić. A ćwiczenia były różne: od USG, EKG, po badanie rezonansu magnetycznego, pomiary napięcia w komórkach, natężenia dźwięku itp. Robiliśmy pomiary, zapisywaliśmy wyniki, coś tam liczyliśmy, rysowaliśmy. Na ogół nie wiedzieliśmy co robimy, często ratowały nas wypełnione kontrolki zdobyte od starszych roczników. Na szczęście egzamin okazał się być jak najbardziej do zdania, asystenci pod koniec semestru okazali się posiadać także i ludzkie oblicze, a kierownik katedry był bardzo miły. W ostatecznym starciu obeszło się bez ofiar (czyt. warunków). Nie mniej jednak jestem przeszczęśliwa, że nie muszę już zgłębiać tajników fizyki :) .

Mamma mia! Anatomia!

Anatomia... Każdy z Nas chyba najwięcej zastanawiał się nad tym, jak będą wyglądały ćwiczenia z tego przedmiotu. Ja wspominam je bardzo przyjemnie. Wiadomo, że od studentów farmacji wymagano dużo, dużo mniej niż od przyszłych lekarzy, nawet nie ma co porównywać zakresu materiału na tych dwóch kierunkach. Kolokwia zaliczaliśmy bez problemu (jakieś poprawki też się zdarzały), choć na ogół zaledwie na 3. Pytania były dość szczegółowe, więc trudno było odpowiedzieć dobrze na wszystkie. Nasz prowadzący był sympatyczny, z dużą dozą zrozumienia dla studentów. Czasem zdarzyło, że na kole wymsknęły mu się na głos informacje o tyłomózgowiu ;) Strasznie żałuję, że nasza przygoda z anatomią trwała zaledwie 1 semestr. Aż mi się ciepło na sercu robi jak sobie przypomnę charakterystyczny zapach formaliny, szpitalny wystrój sal, metalowe stoły. I pierwszy kontakt z preparatem. Wtedy jeszcze ostrożnie podchodziliśmy do stołu, na którym leżały ręka i noga. Na następnych zajęciach oglądaliśmy już całe ciało. Każde z nich miało imię, często dość egzotyczne :D Fajnie było móc wszystko zobaczyć, tak jak wygląda w rzeczywistości. Często prowadzący opowiadał nam ciekawostki, albo pokazywał zmiany chorobowe w narządach. Fajnie było trzymać w rękach mózg... Szkoda, że te zajęcia musimy odhaczyć na naszej liście: "Było, zaliczyłam, nigdy więcej"

czwartek, 23 maja 2013

Dlaczego farmacja?

Dlaczego farmacja? Pewnie nie będę oryginalna i jak większość studentów 1 roku tego kierunku odpowiem "BO NIE LEKARSKI". Zabrakło kilku punktów i trzeba było wymyślić plan B. Nie ukrywam,że cały czas przekonuje się do tego kierunku, to nie była miłość od pierwszego ćwiczenia/ laboratorium z chemii ;) Coś więcej o zajęciach napiszę w najbliższych dniach,bo póki co nadal jestem w szoku,że mam bloga ( założony pod wpływem impulsu).

Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta

Witam :) Często napotykam się na blogi pisane przez studentów medycyny, gorzej znaleźć te prowadzone przez przyszłych farmaceutów. To główny powód, dla którego powstał ten blog- ktoś może mieć pytanie odnośnie moich studiów, ma wątpliwości, chciałby wybrać podobną drogę. A i ja będę miała pamiątkę z tego (podobno) najwspanialszego okresu z życia :)
MIŁEJ LEKTURY